Wymarzony jachtostop przez Atlantyk
Z Wysp Zielonego Przylądka jak z każdego innego miejsca wypływamy spóźnieni. Jest już ciemno a my jesteśmy pomiędzy wyspami. Po oddaleniu się z zatoki na około milę sonda pokazująca głębokość zaczyna wariować. Najpierw pokazuje 5m… chwilę potem 4m… gdy na wyświetlaczu pojawia się 3m głębokości, Martin penia. Odpala szybko silnik i robi zwrot o 180 stopni. Głębokość na wyświetlaczu spada do zera, a nasza wędka zaczyna się zachowywać jakby złapała naprawdę dużą rybę. Taki manewr pozwolił silnikowi wciągnąć żyłkę wędkarską. Oznacza to że czeka nas nurkowanie, a do tego czasu nie możemy używać silnika, jednak wszyscy bardziej przejęliśmy się faktem, że straciliśmy dobrą przynęte.
Ciągła żegluga trwa okrągłe 14 dni. W tym czasie na oczy widzimy zaledwie 5 innych okrętów (radar wychwycił parę więcej jednak ludzkie oko przy idealnej pogodzie ma zasięg około 8 mil). W tym czasie pokonujemy dystans 1231 mil, co jest chyba najkrótszą z możliwych tras na przekroczenie Atlantyku. Jednak co można robić na tak małej przestrzeni przez tyle czasu pośrodku niczego?
Obowiązków nie mamy zbyt wiele, ale i tak raczej nie można tej podróży uznać za nudną. W tym czasie:
- Słuchamy dobrej muzyki 24h na dobę (nawet w nocy – robimy przekierowanie na głośniki zewnętrzne, muzyka skutecznie uprzyjemnia nocne wachty), różnego gatunku w zależności w czym ona nam towarzyszy. Staramy się aby sąsiedzi nas usłyszeli.
- Żartujemy i śmiejemy się z każdej możliwej sytuacji, krzycząc przy tym „yeeaaah” i „woo hoo” np.
-ugotowałem ryż! Yeeaah!
-to możemy go teraz zjeść! Woo hoo!
(skaczemy przybijając w powietrzu piątkę i krzycząc jeszcze raz yeeaah, ze względu na bujanie spadamy w innym miejscu, przewracamy się i krzyczymy woo hoo!) - Wędkujemy – tutaj jednak nie mamy zbyt dużo szczęścia i zamiast ryb, co chwilę na przynętę łapiemy algi morskie. Jednak z każdej złowionej rybki cieszymy się podwójnie jak i z tych równie pysznych latających, które same wpadają na kolację.
- Rzucamy się butelką.
- W ciągu nocy gasimy wszystkie światła i podziwiamy gwiazdy, lub równie zjawiskowy plankton, który daje magiczny rozbłysk dookoła łódki, a za nami zostawia magiczny ślad mieniący się na kilka metrów.
- Czytamy książki – dla mnie jest to nauka języka hiszpańskiego, w którym robię ogromne postępy podczas tej podróży.
- Przyglądamy się latającym rybom, lub od czasu do czasu albatrosom polującym na nie.
- Pływamy w bezkresnym oceanie. Tutaj pragnę polecić grę przynoszącą sporo adrenaliny, którą zaczęliśmy grać natchnieni historią jednego samotnego żeglarza – opisana na dole.
- Oglądamy wschody i zachody słońca.
W tym poście chciałbym też odpowiedzieć na kilka pytań, które chodziły mi po głowie jeszcze przed tą podróżą, a także na te które narodziły się w trakcie:
Czy żeglowanie jest trudne?
Odpowiadając na to pytanie chciałbym zacytować słowa właściciela Tupac’a Amaru, z którym miałem okazję żeglować po wyspach Kanaryjskich: „Żeglowanie jest banalnie proste – stawiasz żagle i czekasz aż wiatr Cię popchnie do celu. Jeśli ktoś Ci mówi, że jest w tym coś trudnego to mu nie ufaj.” Jeśli dobrze się przygotujesz przed wyprawą i masz głowę na karku to jest to całkowitą prawdą. Błędy popełnia każdy, ale żeby popełnić błąd podczas żeglugi, który będzie fatalny w skutkach nie jest tak łatwo.
Czy trudno jest przekroczyć Atlantyk?
Jeden Polak pokonał Atlantyk kajakiem dwa razy, a Francuz chcąc udowodnić, że nie ma w tym nic trudnego przekroczył ocean wpław (miał ze sobą płetwy i machając nogami zawsze gdy na to miał ochotę pchał swoją łódeczkę z zapasami – była to jego jedyna siła napędowa). Trzeba jednak pamiętać, że każdego roku zdarzają się wypadki i nie można niczego lekceważyć.
Jak to jest przekroczyć równik na oceanie?
Doskonale opisali to moi przyjaciele w tym poście. My na „infinite love” po prostu otworzyliśmy zimnego szampana podczas upalnego wieczoru i krzyczeliśmy „yeeaah” na przemian z „woo hoo”
Jaka wyglądała pogoda?
Z dnia na dzień było coraz cieplej. Wilgotność powietrza była na tyle duża, że byliśmy w stanie zaobserwować tęczę bez deszczu. Połączenie tej wilgotności z upalnym słońcem, które towarzyszyło nam przez około połowę drogi, dawało temperaturę ciężką do wytrzymania. Wiatr z początku idealny, współgrający z falami, które z małą częstotliwością dawały nam przyjemne niezbyt mocne bujanie i zadowalającą prędkość, wraz ze zbliżającym się równikiem malał. Byliśmy na to przygotowani i równik pokonaliśmy niemal prostopadle wykorzystując najbardziej korzystny boczny wiatr.
Jak odczułem chorobę morską?
Pierwsze 3 dni tej podróży byłem po prostu bardziej zmęczony i spałem około 12h dziennie, odczuwając drobne zawroty głowy. W tym czasie ograniczyłem do zera kawę, alkohol i czytanie(skupianie wzroku na szczegółach). Resztę podróży po prostu cieszyłem się pełnią życia. Zaznaczę, że nie jest to mój pierwszy raz na oceanie, ale wcześniej skutki choroby morskiej miałem takie same, tylko nieco silniejsze.
Dlaczego Leo ma siniaki?
Bo latająca butelka.
Jak wyglądały nocne wachty?
Było nas trzech. Zmiany co 3 godziny dawały 6 godzin snu podczas nocy, które czasem wspomagane popołudniowymi drzemkami były wystarczające. Niektóre noce, gdy wiatr był zbyt słaby, aby rozpędzić wystarczająco wiatrak prądotwórczy i zasilić autopilota spędzamy z drągiem sterowniczym w ręku. Wtedy wachty robimy dwugodzinne. Ze względu na panel słoneczny nie mamy tego problemu podczas dnia.
Czy dało się sikać na stojąco?
Infinite love jest ewidentnie zaprojektowany, aby uniemożliwić załatwianie tej potrzeby za burtę(nie miałem z tym żadnych problemów na pozostałych 5 jachtach na których wcześniej przebywałem i miałem okazję spróbować tej sztuki). Podczas idealnie stabilnych fal można próbować szczęścia i sikać w toalecie na stojąco, jednak pogoda bardzo rzadko na to pozwala. W tych momentach po prostu siadasz i ze względu na powieszone naprzeciwko lustro patrzysz sobie prosto w oczy podczas tej upokarzającej chwili kiedy to musisz zrezygnować z tego pięknego daru jakim obdarowała Cię natura – sikanie na stojąco…
Jak wytrzymałem przez tak długi okres na tak małej powierzchni z dwoma innymi facetami?
10-cio metrowa łódka, gdzie najdłuższy spacer na jaki mogę sobie pozwolić nie przekracza 3 metrów może budzić wiele wątpliwości. Nie ma tutaj miejsca na prywatność jednak razem z Leo i Martinem dogadujemy się doskonale. Mamy wiele wspólnych tematów, wszystkim dzielimy się po równo i wszyscy mamy podobne zawsze pozytywne nastawienie do życia.
Co się zmienia w głowie podczas takiej wyprawy?
Jedyną konwersację w języku polskim jaką mogę przeprowadzić to taka ułożona w mojej głowie. Takie kontemplacje nachodzą mnie głównie podczas nocnych wacht. Przywołuję pozytywne wspomnienia zaglądając w przeszłość, oraz zapatruję się na przyszłość tworząc w myślach różne możliwe rozwiązania jakie mogą mi się przydarzyć. Wiem jednak, że tak naprawdę liczy się tylko teraźniejszość, gdyż życie jest na tyle nieprzewidywalne, że nadmierne planowanie może nam tylko zamknąć oczy na to co podsuwa nam los.
Co będę najlepiej wspominać z tej wyprawy ?
Jest wiele takich rzeczy, ale te które najbardziej utkwiły w mojej głowie to:
– odpalone głośno tak tylko mogliśmy nocne sesje z albumami legendarnych wykonawców podczas oglądania gwiazd.
– wielokrotnie, kiedy siedząc w kokpicie rozmawiałem z Leo lub z Martinem, którzy stali w drzwiach i z nadchodzącą falą znikali za nimi… często towarzyszyło temu charakterystyczne „aaauuu”.
– podczas jednej z kąpieli zostałem przeciorany za statkiem przez algi morskie, na początku w głowie miałem tylko „fuj”, ale okazało się to przyjemnym masażem.
Czy mam jakieś nieprzyjemne wspomnienia?
Tak. Są nimi dryfujące i ciągle nas mijające plastikowe śmieci.
Jeśli macie jakiekolwiek inne pytania – piszcie w komentarzach. Postaram się na nie odpowiedzieć w miarę moich możliwości. Ja tymczasem dopływam do Brazylijskiego archipelagu Fernando de Noronha.
A na koniec gra tylko dla odważnych:
Podróżujecie przez ocean i macie dużo czasu, a ponadto cała wasza załoga lubi mocne wrażenia?
1. Przywiąż linę do tylnej części łodzi, podczas żeglugi. Skaczecie do wody po kolei, starając się złapać linę i wrócić na łódkę. Jeśli nie złapałeś – przegrałeś.
2. Skróć linę o 2-3m i powtórz punkt pierwszy. Przejdź do punktu 3 jeśli na łódce zostały dwie osoby.
3. Jest was dwóch, długość liny jest już przygotowana. Skaczecie równocześnie i walczycie o linę ciągnącą się za łódką. Pamiętajcie że tutaj zwycięzca może być tylko jeden.
Jeśli przeszedłeś grę to gratuluję. My skończyliśmy grę na punkcie pierwszym, ale zabawa i tak przyniosła nam dużo radości i adrenaliny.
Niesamowite wyspy Fernando de Noronha i ostatni odcinek żeglugi na kontynent Ameryki Południowej już wkrótce.
Facebook Comments